Społeczeństwo obywatelskie » Być obywatelem miasta
„Pan Bóg stworzył wieś, a człowiek miasto”. Nie sposób zaprzeczyć mądrości zawartej w tym przysłowiu. Tradycyjne miasto było symbolem transcendentnego porządku stworzonego przez człowieka, w opozycji do chaotycznej natury. Przestrzeń miasta, przestrzeń architektoniczna, w przeciwieństwie do nieokreślonej natury, na gruncie której wyrasta, daje się łatwo odczytać, mimo tego, iż trudno obecnie czasami jednoznacznie wskazać ścisłe centrum miasta, czy oddzielić osobne strefy o specyficznym przeznaczeniu.
Bez względu jednak na to, jaki jest charakter miasta, nie da się zaprzeczyć, że jest ono specyficznie odczuwanym zjawiskiem przestrzennym, kulturowym i społecznym. Zjawiskiem odbieranym często bardzo indywidualnie, bowiem kultura, która w znacznym stopniu określa wrażliwość człowieka i specyfikę jego zainteresowań; warunki życia i doświadczenia poszczególnych ludzi wpływają na interpretację otoczenia. Miasto przecież, to nie tylko przestrzeń i jej zabudowa, to przede wszystkim ludzie, ich postawy, ich relacje do innych ludzi i przestrzeni miejskiej.
Miasto to nie jednolity, całościowy, identyczny dla wszystkich twór. To zbiór różnych postaw, światopoglądów, miejsc w przestrzeni, o charakterze zarówno prywatnym, jak i publicznym. Relacje, jakie budują między sobą jednostki i grupy społeczne tworzą natomiast podstawę do rozwoju miasta w sferze kultury.
Warto zastanowić się jak przebiegają te relacje i jak tworzą się sieci społecznych powiązań w rozpatrywanej przestrzeni, czyli w mieście. Wydaje się, że są pewne cechy, pewne warunki do spełnienia, które pozwalają mówić o dobrej i zadowalającej jakości kontaktów społecznych. Jednym z tych warunków jest zaangażowanie mieszkańców miasta. Nie można by było dziś oglądać i podziwiać dzieł architektury minionych wieków, gdyby nie zaangażowanie i poświęcenie, z jakim je budowano. Dziś trudno pojąć taki entuzjazm społeczeństwa, nawet wtedy gdy tłumaczy się go poświęceniem o charakterze religijnym. Bez właściwego zaangażowania nie zbuduje się również dobrych relacji zawodowych, rodzinnych, koleżeńskich, społecznych, a miasto, bez takiego zaangażowania mieszkańców, nie stanie się społecznością, jak również nie osiągnie dostatecznej dynamiki rozwoju.
Podstawą tego zaangażowania musi być jednak świadomość, że mieszkańcy mogą mieć i mają wpływ na otaczającą ich rzeczywistość. I choć tak wiele zależy od władz, które sprawują rządy w miastach i choć zdarza się potocznie powiedzieć, że władza dba tylko o własny interes, to jednak do przeszłości odeszły czasy „kiedy najbardziej rozwijające się komuny miejskie były w rzeczywistości rządami biznesmenów, sprawowanymi przez ludzi interesu dla ludzi interesu” (Hannerz U., Odkrywanie miasta, wyd. UJ). Dziś istnieje możliwość wpływania, a na pewno podejmowania prób wpływania na decyzje elit rządzących. Ta świadomość jest bardzo ważna, ponieważ człowiek, który chce kreować swoje otoczenie i wpływać na otaczającą go rzeczywistość, osiąga korzyści, nie tylko te namacalne, dające się zmierzyć czy udokumentować, ale przede wszystkim takie, które przyczyniają się do tego, iż kształtuje się jego poczucie godności i współodpowiedzialności za miejsce, w którym żyje. Poza tym, ten, kto wpływa na to, co go otacza, rzadziej popada w niemoc, melancholię i rezygnację.
W Wiedniu w Centrum Architektury dzięki odpowiednim programom edukacyjnym dla dzieci, kształtuje się u nich świadomość otaczającej ich przestrzeni, mówi o symbolice architektury, ale przede wszystkim uczy się dzieci kreować i wyrażać swoje własne opinie na temat środowiska i przestrzeni, w jakiej żyją. Przestrzeń, w jakiej żyje człowiek okazuje się na tyle ważna, iż jak wskazują wyniki badań przytoczone w artykule Dawida Zielińskiego „Paradoksy samorządności. Społeczeństwo jako nielubiany przyjaciel” (Obserwator 1/2008), staje się ona jednym z głównych powodów zadowolenia z faktu bycia mieszkańcem określonego miasta. Yi-Fu Tuan w swojej książce „Przestrzeń i miejsce” pisze, że przestrzeń określają przedmioty i miejsca, a te przedmioty i miejsca zyskują konkretna realność, jeśli doświadczamy ich w sposób totalny, to znaczy wszystkimi zmysłami oraz aktywną i refleksyjną myślą.
Wystarczy zacząć od uważnego patrzenia , a później zadać sobie pytanie: Jakie jest moje miasto (małe, duże, miasto wytwórców, czy konsumentów, zadbane czy nie, dające możliwości rozwoju, itp.)? Czy dobrze się w nim czuję ( czy dostrzegam swobodę w sferze społecznej, czy czuję się bezpiecznie)? Czy się z nim utożsamiam (a jeśli tak, to co powoduje, że się z nim utożsamiam)? Czy mam tu swoje miejsce/miejsca? Jaką ma historię (czy istnieje dostateczna informacja, programy edukacyjne, mówiące o historii miasta, czy historia podnosi prestiż mojego miasta, czy wpływa na jego współczesne życie)? Jaka jest przestrzeń miasta (czy jest czytelna, przychylna mieszkańcom)? Jaka jest natura stosunków społecznych w moim mieście (jak wygląda specyfika relacji między władzą a mieszkańcami, jakie instytucje o charakterze społecznym działają w moim mieście, czy są w moim mieście miejsca, które służą nawiązywaniu i pielęgnowaniu relacji z drugim człowiekiem)? Co można by było zmienić w moim mieście?
I choć większość stosunków społecznych w mieście przebiega bezosobowo i powierzchownie, to jednak wraz z zaangażowaniem w różne relacje natury społecznej skupiające się w obrębie konkretnych działań społecznych czy kulturalnych, stosunki te nabierają bardziej bezpośredniego charakteru i przyczyniają się do kształtowania obywatelskiej kreatywności.
Być może nie potrzeba stawiać egzotycznej palmy na skrzyżowaniu ulic, aby wywołać dyskusję, która przeważnie sprowadza się do określenia, czy jest się za czy przeciw. Warto czasem na chwilę wyłączyć się z nurtu oczywistej codzienności i wykorzystać swój, jak pisze Michał Dzionek, refleksyjno – krytyczny potencjał, żeby świadomie kształtować swoje opinie.
Przywołana wcześniej palma, to oczywiście sztuczna palma daktylowa Joanny Rajkowskiej stojąca na skrzyżowaniu ulic: Aleje Jerozolimskie i Nowy Świat, na wysepce ronda de Gaulle’a w Warszawie. Artystka, która w swoich realizacjach odnosi się do „miejskości” szeroko pojętej (bo i w sferze estetycznej i w sferze relacji społecznych) stworzyła również w Warszawie inny projekt publiczny, Dotleniacz. Jak pisze, powstał on w miejscu niczyim, o trudnej przeszłości, opuszczonym, między symbolami kultury chrześcijańskiej i żydowskiej, między kościołem, budynkiem Deutche Banku, budynkiem Teatru Żydowskiego i w towarzystwie podupadających kamienic ulicy Próżnej. Powstał mały skrawek nowej przestrzeni, który przyczynił się do zbudowania zupełnie nowych relacji z tym miejscem i w tym miejscu. „Staram się budować bardzo delikatne społeczne relacje na zupełnie podstawowym poziomie. Takim jak, w przypadku Dotleniacza, chwilowe sąsiedztwo, otwieranie przestrzeni publicznej na działania wspólnotowe, choćby tak proste jak uświadomienie sobie, że oddychamy tym samym powietrzem, jesteśmy tu i teraz.” mówi Joanna Rajkowska.
Podobnie może stać się w Bielsku-Białej, gdy uda się pobudzić mieszkańców tego miasta do obywatelskiej kreatywności i współodpowiedzialności.